Karolina Szczepaniak – pływaczka ultra zmotywowana

2025-02-24
Karolina Szczepaniak – pływaczka ultra zmotywowana

Karolina Szczepaniakpływaczka ultra zmotywowana do sportowego wyczynu (172 km w Bałtyku), którego nie dokonał jeszcze nikt na świecie! W ramach treningu olimpijka z Pekinu i Londynu, ustanowiła właśnie rekord Guinnessa w pływaniu długodystansowym. W trakcie 48 godzin przepłynęła 149 kilometrów.

Przygotowania do przepłynięcia Bałtyku

Co jest dla Ciebie najważniejsze w procesie przygotowań – mentalność, technika czy wytrzymałość?  

Po pierwsze: bardzo chcę podkreślić, że wyzwanie, do którego zdecydowałam się przygotować, jest niewyobrażalnie trudne. Niektórzy mówią nawet, że niemożliwe. Przepłynięcie Morza Bałtyckiego w linii prostej wymaga pokonania dystansu 172 km i pomimo faktu, że jest to dystans super ultra, to jego realizacja wymaga cudownie zaplanowanej i opanowanej gry detali.

Każdy tworzy swoją grę na swoje challenge sportowe czy życiowe. W mojej znajdują się elementy techniki pływania, wytrzymałość, siła, dynamika, stabilizacja, znajomość swojego ciała pod kątem wcześniejszych urazów – nawet tych najmniejszych – i wzmacnianie go podczas treningu z Pauliną Batorzyńską.

Trening mentalny to kolejny ogromny punkt, w którego skład, ogólnie mówiąc, wchodzą EMOCJE – ich znajomość, a tym samym znajomość siebie oraz otwartość na poznawanie i odkrywanie w sobie nie zawsze tylko słodkich rzeczy. Warto bowiem umieć akceptować to, jakim się jest, zamiast tworzyć cukrową iluzję własnej osoby.

Następny istotny element to żywienie, witaminy i odżywki wykorzystywane w trakcie treningu. Dzięki profesjonalnej wadze mogę monitorować swój skład ciała co tydzień – to bardzo ważne, szczególnie w kontekście zwiększania masy mięśniowej i tłuszczowej w tempie, które nie zaburzy mojego stanu zdrowia.

Można się domyślić, że ta gra detali jest opanowywana we współpracy z rzeszą ludzi, którzy tak jak ja mają czelność wierzyć, że w pierwszym podejściu przepłyniemy ten piękny Bałtyk.

Trening mentalny w pływaniu ultra

Jakie techniki mentalne stosujesz, aby utrzymać motywację podczas przygotowań i samego przepływu?  

[Śmiech] O tej motywacji to się nasłuchałam, bo sama przecież pracuję jako psycholog sportu i trener mentalny. Motywacja to takie „chciejstwo”. A od kiedy zaczęłam myśleć o przepłynięciu Bałtyku, nigdy nie zniknęła.

Od dziecka byłam uparta. Moja mama miała ze mną trudno, bo kiedy spodobały mi się jakieś sportowe buty, to nie było mocy, żebym zmieniła zdanie. Wtedy to mama jeździła po całej Warszawie, aby znaleźć rozmiar pasujący na moją nogę. Dzisiaj to ja wstaję rano i kładę się spać ze swoją kochaną upartością, która pozwoliła mi bardzo dużo rzeczy w życiu osiągnąć.

Umiejętność rozmowy z własnym uporem oraz wypracowanie pewnych kompromisów to moja dzisiejsza metoda mentalna – nie jest ona natomiast opisana w żadnej książce. [uśmiech] Współpracuję z Beatą Kaczor – trenerką mentalną propagującą zdrowy tryb życia. To ona trzyma rękę na pulsie. Kiedy podczas wyzwań zatrzymuję się i nie wiem, co mam zrobić, ona bardzo spokojnie naprowadza mój umysł na ścieżkę, która jest w zgodzie ze mną. Beata nie jest motywatorką – tak bym jej nie nazwała… „Kaczka” pracuje z moimi emocjami. Z ich zgodą i pragnieniem realizowania potrzeb jesteśmy w stanie płynąć dalej!

Dodatkowo nie byłabym sobą, gdybym nie podkreśliła znaczenia ludzi, którymi się otaczam. To właśnie oni w moich trudnych, pełnych emocji chwilach sprowadzają mnie na ziemię. A ja jestem z nimi umówiona, że w takich sytuacjach się ich słucham, nawet jeśli słyszę swój wewnętrzny monolog, pełny niezgody na to, co mówią. Umowa to umowa. Słucham się moich aniołów – tak nazywam ludzi, którzy zawsze byli, są i pewnie przy mnie zostaną.

Myślę, że już od ponad 60 lat stosowana jest wizualizacja. Ja również nie wyobrażam sobie niestosowania jej w przygotowaniach. Dodatkowo, jak podkreśliłam wcześniej, bardzo duży kawałek przygotowania stanowią emocje i umiejętność obsługi ich, co bardzo ułatwia również życie.  

Czy masz jakieś rytuały lub ćwiczenia, które pomagają Ci utrzymać skupienie i pewność siebie?

Byłam zawodniczką, która przez 17 lat kariery sportowej uzbierała lekko ponad 100 medali Mistrzostw Polski Seniorów, wieńcząc swoją karierę 2-krotnym reprezentowaniem Polski podczas Igrzysk Olimpijskich.

W jednych z nich pojechałam jako najmłodsza z kadry – prawdopodobnie w całej historii sportu! Miałam wtedy 15 lat. W związku z tym zostały mi pewne przyzwyczajenia, zwane rutyną przedstartową. Mówię pewne, bo dziś więcej słucham swojego ciała i podążam za tym, czego mu potrzeba. Spokój, długi sen, muzyka, którą lubię, śniadanie w towarzystwie, a także wizualizacje, wizualizacje i jeszcze raz wizualizacje, a ponadto umiejętność podziękowania sobie samej za to, co robię, i poczucie tego w całym ciele.

To mnie uspokaja. Mam świadomość, że resztę scenariusza znam, bo wyćwiczyłam go dużo wcześniej wiele razy. Przełączam się z programu na program.  

Jarosław Dziubałka – pływak zimowy

Żywienie podczas treningu i wyzwań pływackich

Jakie zmiany w diecie wprowadziłaś w ramach przygotowań do przepłynięcia Bałtyku?

Moja przeszłość zawiera lekko ponad 10 lat patrzenia na to, co jadłam czy piłam, w tym 5 lat to trudna walka z anoreksją, by móc jeszcze pożyć na tym świecie. Dlatego słowo „dieta” wywołuje we mnie namiastkę smutku. Dzisiaj mam inną relację z jedzeniem, dlatego do samego wyzwania korzystam z tego, co przywozi mi pewna firma pod drzwi, zapewniając mi paliwo na cały dzień. [uśmiech] Nie muszę się martwić o zakupy, gotowanie i stanie przy kuchni, bo naprawdę nie mam na to chęci po całym dniu treningów.  

Jak testujesz różne strategie żywieniowe podczas treningów, aby zyskać pewność, że sprawdzą się w dniu wyzwania?  

Testowanie jedzenia rozpoczęło się na zawodach z cyklu Otyliada w ubiegłym roku. Od tamtej pory podczas dłuższych jednostek treningowych zabieram ze sobą coś, co sprawdzam – np. budyń z owocami, owsiankę z miodem i masłem orzechowym, naleśniki z serem itd. Patrzę, jak się czuję po zjedzeniu, kiedy wciąż płynę.

Jak dotąd jedynie banan jest owocem, po którym nie czuję się dobrze, dlatego nie będzie go w menu na Bałtyk. [uśmiech] Ponadto podczas zawodów 24-godzinnych w Bydgoszczy w sierpniu również sprawdzałyśmy z zespołem, jak jedzenie już na pewnym etapie wyścigu manipuluje moimi emocjami.

Jedzenie to coś więcej niż tylko składniki do uzupełnienia – to powód do uśmiechu, wzmocnienia chęci płynięcia dalej, wywołania złości itd. To wszystko jest do opanowania, gdy bardzo dobrze zna się osobę, która płynie – w tym przypadku mnie. [uśmiech] 

Jak konstruować trening pływacki?

Jak wygląda Twój tygodniowy plan treningowy przed takim wyzwaniem?

Jest spokojny. Co było do wypracowania, to już zostało wypracowane. Odpoczynek ciała i umysłu jest w takim czasie ważniejszy niż szaleńcze nabijanie kilometrów i skakanie z ciężarami na siłowni.

Kontakt z wodą musi być utrzymany, bo człowiek nie urodził się, by żyć w wodzie, więc dla zachowania czucia wody wchodzenie do niej jest wymagane. Ponadto warto wykonywać ćwiczenia lekko bodźcujące mięśnie. Szczerze powiem, że planem treningowym w wodzie / na lądzie i treningiem emocji zajmują się profesjonaliści.

Nie gram tu Zosi Samosi. [uśmiech] Mam ogromne zaufanie do swojego zespołu, więc co oni dla mnie przygotują, to będę wykonywać. 

Jak balansujesz intensywność i objętość treningów, aby uniknąć przetrenowania?

Tym wszystkim zajmuje się mój trener z USA – Will Leonhart. To on w porozumieniu ze mną, moimi odczuciami, dyspozycją rekonstruuje plan treningowy, który na początku w dużym zarysie został przez niego stworzony. To bardzo ważne, bo mając kontuzję np. kolana nie powinno się wykonywać planu na dany tydzień dla zawodnika ze zdrowym kolanem – to chyba dość oczywiste. [uśmiech]

Jaka jest rola zespołu wspierającego?

Jak radzisz sobie z przeciążeniami i ewentualnymi kontuzjami?  

Współpracuję z Krzysztofem Nowogrodzkim. Nazywam go cudotwórcą. Zdarza się, że po jednej wizycie u niego wychodzę bez bólu. Mam wtedy wrażenie, że coś musiało zajść na poziomie psychicznym [śmiech]. Kolejnego dnia budzę się bez bólu i wtedy mam pewność, że to jednak jego dobra robota. [uśmiech]  

Jak wygląda współpraca z zespołem wspierającym Cię podczas wyzwania?

Mój zespół liczy około dziesięciu osób. Z czterema z nich jestem w stałym kontakcie, ponieważ są odpowiedzialni za to, co dzieje się teraz – w trakcie przygotowań. Mamy spotkania, poznajemy się… Podczas wyzwania tj. 48h na basenie, wszyscy byli na miejscu w Warszawie, bo chcą pomóc i chcą się lepiej poznać.

Przepłynięcie Bałtyku to – jak wspomniałam – gra detali. Zespół i panujące w nim relacje, emocje odczuwane w grupie to bardzo istotny aspekt, który tworzy całą atmosferę tego wyzwania. To będzie niezapomniana podróż. Ten, kto znajdzie się na łodzi, zapamięta to wyzwanie do końca życia jako źródło ogromnej radości. Tego jestem pewna.

Rozmawiał: Maciej Mazerant / Redaktor prowadzący AQUA SPEED magazyn

Zdjęcia: Jarosław Morawski | morafilm.pl

Czasopismo dla pływaków AQUA SPEED

Polecane

pixel